Hello there! Rozpoczynam dziś cykliczną serię na blogu, będzie pojawiać się co najmniej raz w miesiącu, czasem częściej. Jest to seria o bardzo prostej, dźwięcznej nazwie, TOP 10, gdzie będę zajmował się... no top dziesiątkami. W różnych kategoriach, czy to gry, czy to filmy, czy komiksy. Od tematów poważnych, po kompletnie abstrakcyjne. Dziś zaczynamy od gier, a mianowicie, postanowiłem wziąć na warsztat 10 największych twardzieli, jakimi miałem przyjemność pokierować w grach. Jest to mój, osobisty top, obejmujący tylko produkcję, w które grałem, zatem, jeśli ktoś uważa, że kogoś tu brakuje, to po prostu zapewne nie miałem okazji nim zagrać, albo najzwyczajniej w świecie gusta są różne. Dlatego takie listy można publikować w nieskończoność, gdyż u każdego będzie ona inna.
Bohater w grze to jedna z najważniejszych elementów. Są postaci sympatyczne, z którymi chciałoby się po prostu wyjść na piwo, i są też twardziele. Tacy, którym nie chciałoby się nadepnąć na odcisk, a w ich towarzystwie, każdy powinien zakłądać brązowe spodnie (osoby, które oglądały "Deadpoola" wiedzą, o co chodzi). To oni często trzymają nas przy grze przez te kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt godzin, czujemy się mocni, czujemy się "badassowo", kiedy możemy nimi pokierować. Oto 10 największych, w jakich miałem okazję w życiu gracza się wcielić. Przyjąłem zasadę, ze biorę jedną postać z danej serii, a także brałem pod uwagę tylko postaci wywodzące się stricte z gier, zatem Batman, czy Optimus Prime odpadają.
UWAGA: Post zawiera ponadprzeciętne ilości testosteronu i "zaje*istości". Jeśli nie jesteście gotowi, lepiej to zróbcie, nieprzygotowany organizm może tego nie przyswoić. Po przeczytaniu go, każdy dostaje +5 punktów do bycia twardzielem.
Miejsce 10: Leon Scott Kennedy (seria "Resident Evil")
"If you don't try to save one life, you'll never save any..."
"Jeśłi nie spróbujesz uratować jednego życia, nigdy nie uratujesz żadnego..."
Tu od razu miałem potężną zagwostkę, zastanawiałem się nad dwiema postaciami, właśnie z "Resident Evil", Leonem, bądź Chrisem Redfieldem. Ostatecznie wybrałem tego pierwszego, bo występował on w moim zdaniem najlepszych grach z serii, "dwójce" i "czwórce".
Leon to pechowiec, podczas jego pierwszego dnia służby w policji Rackoon City w mieście zdarzył się kataklizm i epidemia zombie, którą ówczesny nowicjusz przeżył. Kilka lat później został wysłany do Hiszpanii na poszukiwanie porwanej córki prezydenta, gdzie natrafił na kult Los Illuminados, rozprowadzających zarazę pasożytów Las Plagas. To zdecydowanie moja ulubiona postać z serii, świetnie posługuje się bronią jednoręczną, mało kto ma na liczniku tyle rozkwaszonych zombie.
Uwierzcie na słowo. Kiedy myślę sobię o grach o zombie, Leon Kennedy to zdecydowanie jedna z pierwszych postaci, która przychodzi mi do głowy. Poza tym, zwróćcię uwagę, tyle zabitych zombie, tyle razy niemal otarcie się o śmierć, zabici liderzy bio terrorystów... a włosy Leona nadal idealne. Za to należy się respekt i miejsce otwierające naszą listę. Szacun, agencie Kennedy!
Miejsce 9: Ratonhnhaké:ton AKA Connor Kenway ("Assassin's Creed III")
„Na tej ziemi stoję rozdarty, część mnie chce walczyć i wygnać obcych. A inna część, jest obca...”
Szerzej znany jako Connor, choć jego prawdziwe imie to Ratonhnhaké:ton, co w języku rdzennych Amerykanów, lub jak wolicie - Indian, oznacza "ten, który poluje". Zdecydowanie moja ulubiona postać z serii "Assassin's Creed", zupełnie inny niż jego poprzednik - Ezio, często milczący, skryty, działający, nie mówiący. Uwielbiam historię USA, dlatego zapewne tak doceniam postać Connora, który w historii przedstawionej w ACIII był jednym z największych bohaterów wojny o niepodległość Stanów Zjedoczonych, który to niemal w pojedynkę wyeliminował mistrzów zakonu Templariuszy wspierających armię brytyjską, a także popierał kandydaturę George'a Washingtona na pierwszego prezydenta nowo powstałego państwa. Oczywiście to nie wszystko, Connor posługuje się dwoma tomahawkami, którymi wiwija z gracją godną podziwu, nie ma litości dla wrogów, kiedy chce bronić swojej rodzinnej ziemii. Jakże inny od swoich braci Asasynów, z których większość była kojarzona z symbolem orła, podczas gdy Connor jest utożsamiany z wilkiem, najprawdobniej przez swe korzenie.
Powyższej scenki, kiedy ruszył samotnie naprzeciw salwie żołnierzy brytyjskich nie zapomnę chyba nigdy. Kiedy niemal w pojedynkę dajesz niepodległość państwu, które dziś uważane jest za największą potęgę na świecie, to chyba oczywiste, że zasługujesz na miejsce na takiej liście.
Miejsce 8: Starkiller - Galen Marek (seria "Star Wars: The Force Unleashed")
"I am my master's weapon. I lay waste to all that stands in his path."
"Jestem bronią mojego mistrza. Położę kres wszystkiemu, co stoi na jego drodze."
Gelen Marek, znany w galaktyce jako Starkiller, tajny uczeń Dartha Vadera, który mógł być jednym z najpotężniejszych Jedi w historii. Z początku posłuszny swemu mistrzowi podróżował po galaktyce, zabijając ostatnich ocalałych rycerzy Jedi, mistrzów Jedi, dodajmy, to chyba mówi samo za siebie. Przechodząć na jasną stronę mocy stanął do walki zarówno ze swym starym mistrzem, jak i z Imperatorem, którą niemal wygrał. Unikając dalszych spoilerów powiem, że Gelen Marek posiadał ogromny dar posługiwania się Mocą.
Ściągając za jej pomocą ogromnego Gwiezdnego Niszczyciela z orbity na ziemię stworzył jedną z najbardziej wstrząsających i epickich scen w grach video. Dodatkowo jego styl walki i niemal bestialska brutalność czynią go również jedną z najbrutalniekszych postaci w serii Star Wars. Starkiller w pojedynkę wytępił resztki zakonu Jedi, nie będąc jeszcze nawet w pełni swojego potencjału, co doskonale wiedział Darth Vader, którego nieustanne manipulacje miały trzymać jego óczesnego ucznia w ryzach. Kiedy budzisz obawy u Lorda Sithów, wiedz, że jesteś naprawdę potężny. I zasługujesz na miejsce tutaj.
Miejsce 7: Max Payne (seria "Max Payne")
"The way I see it there's two types of people, those who spend their lives trying to build a future and those who spend their lives trying to rebuild the past."
"Według mnie są dwa rodzaje ludzi. Ci, którzy spędzają swoje życie próbując zbudować przyszłość, i ci, którzy spędzają je próbując odbudować przeszłość."
Jeden z największych twardzieli jakich miałem przyjemność oglądać na ekranie, a przy okazji chyba jedna z najtragiczniejszych postaci w historii gier, na pewno najtragiczniejsza w tym zestawieniu. Max Payne, były nowojorski gliniarz, stracił swoją żonę oraz nowo narodzone dziecko, które zostały zamordowane przez przestępców będących pod wpływem rozprowadzanego na czarnym rynku narkotyku o nazwie Valkiria. Przez 3 gry jesteśmy świadkami staczania się Payne'a na dno, uzależniony od prochów i alkoholu, chce po prostu zapomnieć i uciec, jednak prześladuje go pech, zawsze znajdując się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, Max wplątuje się w kolejne afery, coraz brutalniejsze. Jednak nawet po zaglądaniu do butelki i byciu odurzonym tabletkami przeciwbólowymi Payne to kawał skurczybyka. Mało która postać w strzelaninach może pochwalić się taką skutecznością.
Grając jako Max czujemy się niemal nietykalni, kiedy w mechanice Bullet Time wyskakujemy z za rogu i jeszcze w locie ustrzelimy kilu przeciwników prosto między oczy. Kiedy oczyszczasz w pojedynkę ulice Nowego Jorku z największych szumowin, a potem, zupełnie przypadkiem, trafiasz do Brazylii jako ochroniarz tylko po to, żeby trafić na kolejną aferę na skalę KRAJU, musisz mieć pecha. Ale żaden problem, Max i tak wystrzela wszystkich, którzy staną na jego drodze. Nawet, kiedy ogolił się na łyso i ze skórzanej kurtki przesiadł się na kolorową, hawajską koszulę, nadal nie chcielibyście nadepnąć mu na odcisk, za to zdecydowanie należy się miejsce. A, i mało która postać ma takie kąśliwe, zabawne, a jednocześnie trafne przemyślenia odnośnie życia.
Miejsce 6: Sub-Zero (seria "Mortal Kombat")
"Again we meet. Again, you will suffer."
"Ponownie się spotykamy. Ponownie będziesz cierpieć."
Postać, która zmieniła gry video na zawsze. Przestały być kojarzone z rozrywką dla dzieci. "Mortal Kombat" i Sub-Zero o to zadbali. Skończyły się niewinne opowiastki o księżniczkach uwięzionych w innym zamku i hydraulikach skaczących po wielkich grzybach. Przyszedł czas na wyrywanie głów i lanie po mordach. "Mortal Kombat" to jedna z najbrutalniejszych, jeśli nie najbrutalniejsza, seria gier wszech czasów, a Sub-Zero to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci tam występujących, zdecydowanie moja ulubiona. Władający lodem wojownik wywołał kontrowersje od samego początku, kiedy w latach 90 zupełnie nieprzygotowani na to gracze zobaczyli, kiedy wyrywa on głowę przeciwnikowi, bądź zamraża go, a następnie rozbija na milion kawałeczków.
Myślę, że równie dobrze mogę tu zakończyć. Gwiazda najbrutalniejszej serii bijatyk po prostu z góry powinna mieć zaklepane miejsce na liście. Jego charakterystyczne zdolności, świetny kostium i to jedno, niesamowicie brutalne fatality które na zawsze, jak już mówiłem, zmieniło historię.
Miejsce 5: Raiden ("Metal Gear Rising: Revengeance")
"I said my sword was a tool of justice. Not used in anger. Not used for vengeance. But now... Now I'm not so sure. And besides, this isn't my sword."
"Powiedziałem, że mój miecz to narzędzie sprawiedliwości. Nie gniewu, nie zemsty. Ale teraz... nie jestem już pewien. A tak poza tym, to to nie jest mój miecz."
Cybernetyczny Ninja. Czy muszę dodawać coś więcej? Dodam, bo to w sumie ciekawa historia. Przy swoim debiucie w grze "Metal Gear Solid 2" postać Raidena została dosłownie znienawidzona przez fanów i uznawana za niegodną bycia bohaterem tej serii. Jednak to, co zrobiono z nim w grze "Metal Gear Rising" sprawiło, że wszyscy to odszczekali. Raiden przestał być płaczliwym, zniewieściałym chłopaczkiem, stał się półmechanicznym ninją, którego miecz jest w stanie poszatkować choćby najtwardszy metal niczym melona z supermarketu. Już w pierwszym poziome, kiedy sterujemy Raidenem sami, w pojedynkę, tylko przy użyciu miecza, pokonujemy ogromnego, kilkudziesięciometrowego robota - Metal Geara.
Kiedy wpadnie w szał zabijania, nic nie może go zatrzymać. Powiem tylko, że pseudonim "Jack The Ripper" (Kuba Rozpruwacz) jest nader trafny. Scena, kiedy bezpardonowo wyrywa serce antagoniście MGRR i miażdży je w dłoniach... cóż, jako gracz mogę powiedzieć tylko jedno - "that was fckn AWESOME". Poza tym kurcze, facet potrafi walczyć mieczem... nogami. Za to miejsce na liście obowiązkowe.
Miejsce 4: Śmierć ("Darksiders 2")
"My brother, War, stands falsely accused of unleashing Armageddon upon the human race.
His fate concerns me. Yours.. does not."
"Mój brat, Wojna, został niesłusznie oskarżony o zesłanie Apokalipsy na ludzką rasę. Jego losem się przejmuję. Twoim... ani trochę."
Tak. Dobrze widzicie. Śmierć, cholerny Ponury Żniwiarz, Kostucha, Kosiarz, czy jak tam go wolicie nazywać, jest na czwartym miejscu. To chyba najlepiej świadczy o tym, jaki jest poziom konkurencji. W "Darksiders" wcielamy się w Jeźdźców Apokalipsy znanych z tekstów świętego Jana, w części drugiej kierowaliśmy właśnie Śmiercią, który podążał przez zniszczoną przez wyżej wymieniony armagedon świat, aby ocalić swego brata - Wojnę. Cóż mogę rzec, śmierć to śmierć. Mało mówi, a kiedy już się odezwie, chłód jego głosu sprawia, że w pokoju robi się zimno. Włada dwiema kosami, które w jednym momencie może połączyć w jedno, kosząc z gracją hordy potworów, demonów i innych maszkar.
Poza tym, po prostu uwielbiam design Śmierci w tych grach. Nie jest to szkielet odziany w czerń, na pewno nie tak zawsze go sobie wyobrażałem, do czasu aż ograłem Darksiders. Atletyczna, choć nie do końca proporcjonalna budowa, i ta przerażająca twarz (maska?) i czerwone oczy. Śmierć nie musi nic mówić. Miejsce na liście czekało.
Miejsce 3: Dante (seria "Devil May Cry")
"You can hide that body, but the smell? Whoo! There's no covering up."
"Możesz się schować z tym twoim wielkim cielskiem, ale ten smród? Wow, tego nie ukryjesz."
Poznajcie największego kozaka w historii gier. Oto Dante, pół człowiek, pół demon, łowca demonów, władający ogromnym dwuręcznym mieczem - Rebellionem i najbardziej stylowy pogromca potworów na świecie. Wielki, trzygłowy Cerber? Pfff. Ogromny, żyjący posąg? Meh. Berial, ognisty demon prosto z piekła? Zieeew. Dante splunie im w twarz i wytrze nimi podłogę, a przy okazji zrobi to w pięknym stylu. Żadna postać w tym zestawieniu nie ma tak bogatego arsenału broni, od wspomnianego miecza, poprzez płonące rękawice, kończąc na... gitarze elektrycznej miotającej prądem. Oprócz wielkiej sprawności w mordowaniu bestii wszelakich, Dante to po prostu sympatyczny gość, będący uzależnionym od pizzy i lodów truskawkowych, wygadany, pyskaty, śmiejący się w twarz każdemu zagrożeniu.
A, dodajmy do tego to, że, będąc w połowie demonem, synem Spardy, jest niemal nieśmiertelny. Przebicie mieczem na wylot nie robi na nim wrażenia, a kule od pistoletu łapie w zęby. Nie, nie jest to przenośnia. "Devil May Cry" to jedna z najlepszych serii gier dla graczy konsolowych, a Dante, mający miliony fanów (choć głównie fanek... ciekawe czemu?) na świecie, na pewno jest jedną z najważniejszych postaci w grach video, i najbardziej charakterystycznych. Drogi synu Spardy, za samą twoją bezczelność i gwizdanie na ogromnego, trzygłowego cerbera jak na szczeniaczka, miałbyś miejsce na tej liście.
Miejsce 2: Ryu Hayabusa (seria "Ninja Gaiden")
"Darkness is fated to eventually be destroyed..."
"Ciemność prędzej czy później jest skazana na bycie zniszczoną..."
Nie będę owijał. Ryu Hayabusa to moja ulubiona postać z gier video. Ever. Bohater mojej ulubionej serii to cicha maszyna do zabijania. Jako Smoczy Ninja niewiele mówi, on działa. Jest dobrym człowiekiem, honorowym wojownikiem (na tym w zasadzie skupia się cała fabuła "Ninja Gaiden III"), jednak, kiedy ktokolwiek zagraża jego wiosce, bądź jakiejkolwiek osobie, która potrzebuje ochrony, Ryu zamienia się w najbrutalniejszą, najdoskonalszą maszynę do zabijania w historii elektronicznej rozgrywki. Władający Smoczym Mieczem, kosą, kusarigamą (mała kosa na łańcuchu zakończonym z drugiej strony ciężką kulą), z każdej z tych broni potrafi zrobić użytek. I nie pieści się w tańcu, że tak powiem. Uwielbiam serię "Ninja Gaiden" w dużej mierze dzięki postaci Smoczego Ninja, jego przygody zapewniają niesamowite wrażenia wizualne, a możliwość pokierowania kimś takim jak on jest niepowtarzalna.
Tylko jako Ryu możecie zmierzyć się z wielkim mechanicznym tyranozaurem, kościanym smokiem strzelającym laserami z oczu, czy, moja ulubiona scena, walczyć z wilkołakiem z czterema rękami, władającym olbrzymią kosą w rzymskim koloseum, gdzie na trybunach siedzą tysiące innych wilkołaków dopingujących swojego króla. Następnie zabieracie kosę z łap martwego przeciwnika, a następnie rzucają się na Was wilkołaki z trybun. Łał. To chyba NAJBARDZIEJ ABSURDALNA rzecz jaką w życiu napisałem. Ale przy okazji chyba najbardziej kozacka. Chyba nie muszę mówić, dlaczego miejsce na liście się należy.
Miejsce 1: Kazuma Kiryu (seria "Yakuza")
"Sorry, but I'm going to rough you up bits."
"Wybacz, ale zaraz rozerwę cię na strzępy."
Jest i on. Numer jeden. Największy twardziel w historii gier video. Kazuma Kiryu, członek japońskiej mafii, Yakuzy, człowiek, któremu za żadne skarby świata nie chcielibyście stanąć na drodze. Kiryu nie jest jak typowy gangster, walący wszystkich po twarzach, nie mający serca. Kazuma to dobry człowiek o ZŁOTYM sercu, który zawsze pomoże komukolwiek, kto pomocy potrzebuje. Nawet kompletnie nie znajomej osobie, co często ładuje go w tarapaty. To czyni z niego tak niejednowymiarową i ciekawą postać. Ale... kiedy ktoś zasłuży... cóż, nikt nie sprawi komuś manta tak, jak on. Gość w czasie walki, to prawdziwa bestia, potrafi przyjąć na twarz trzy ciosy stalowym prętem, żeby, chwilę potem, chwycić stojący nieopodal rower i roztrzaskać go na twarzy idiocie, który był na tyle głupi, żeby chociaż krzywo spojrzeć na Kazumę Kiryu. Wszystko w jego rękach może być groźne, nawet głupia popielniczka leżąca na stole. Pudełko gwoździ leży nieopodal. Spoko, Kiryu weźmie garść gwoździ, wepchnie nieszczęśnikowi do ust i na deser poprawi soczystym kopniakiem z mokasyna. Wiem. Jestem chorym brutalem.
Gier z serii "Yakuza" jest już całe mnóstwo, na horyzoncie "Yakuza 6: The Song of Life" z premierą w marcu 2018, a Kiryu znajduje się w szczytowej formie, mimo coraz pokaźniejszej liczby wiosen na karku, cała japońska mafia wciąż drży na wspomnienie o "Smoku Dojimy". Zresztą, co mogę powiedzieć, na początku swojej kariery, Kazama, jeszcze jako nieopierzony, dwudziestoparoletni nowicjusz kompletnie rozmontował i zmiótł z powierzchni ziemi jedną z największych i najpotężniejszych rodzin mafijnych, oczywiście często używając argumentów pięści.
W tym rankingu przewinął się cyborg ninja, łowca demonów, hell, nawet cholerny Śmierć! A mimo to, Kazuma Kiryu pozostaje największym twardzielem w historii gier. Może dlatego, że, tak jak wspomniałem wcześniej, ma swoją ludzką, wiarygodną stronę, jednak, kiedy trzeba, zamienia się w prawdziwego potwora w ludzkiej skórze. Seria "Yakuza" zawsze posiadała najlepsze historie jakich mogliśmy w tej branży doświadczyć, to utalentowani scenarzyści uczynili z niego postać tak wyjątkową i zapadającą w pamięć. Zwycięzca tego rankingu mógł być tylko jeden. Zejdźcie z drogi. Nadchodzi Dragon of Dojima.
Tak oto dotarliśmy do końca pierwszego TOP 10. Mam nadzieję, że format wam się podoba, i że będziecie czytać! O czym następny? Jeszcze nie wiem, ale postaram się wymyślić coś fajnego. Stay Tuned!
Batpiątka! Daniello :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz