niedziela, 22 stycznia 2017

Demo "Resident Evil VII", czyli jak krzyczeć jak mała dziewczynka, dobrze się przy tym bawiąc


Budzę się leżąc na podłodze w starym, obskurnym domu. Kim jestem? Co tu robię? Nie mam pojęcia. Podnosząc się widzę, że dom wygląda jakby zaraz miał się rozpaść, pleśń na ścianach, skrzypiąca podłoga, okna zabite deskami. Jedyny dźwięk który mogę zidentyfikować to szum telewizora znajdującego się w rogu pomieszczenia. Na stole leży poszarpany kawałek papieru. "ROZNIOSĘ WAS NA STRZĘPY", taki napis tam widnieje. Wyraźnie słyszę odgłosy w przestrzeni. Wiem jedno. Nie jestem tutaj sam...

Tak mniej więcej wygląda pierwszy kontakt z demem "Resident Evil VII". Jeśli mam być szczery, nie należałem do osób, które na nowy horror Capcomu wyczekiwały z wypiekami. Dlaczego? O tym trochę później. Nie mam zamiaru skupiać się tutaj na opisywaniu fabuły (bądź jej braku) w demie, czy na analizowaniu technikaliów gry, a raczej na emocjach jakie ona wywołuje. Nie chcę za dużo zdradzić, ale każda osoba, która do dema podejdzie, na pewno nie poprzestanie na jednej próbie. Kiedy zagrałem pierwszy raz i na końcu zobaczyłem napis "ciąg dalszy w pełnej wersji REVII" stwierdziłem z pełnym przekonaniem "Nie ma opcji, to niemożliwe, żeby tak się skończyło". Nie no, dobra. Nie powiedziałem tak. Byłem zbyt zajęty zdejmowaniem koszulki, którą właśnie zalałem gorącą herbatą po tym jak zostałem wystraszony jak mała dziewczynka na placu zabaw. Dopiero kiedy serce przestało mi walić jak dzwon, to tak sobie powiedziałem. Więc w sumie aż tak bardzo Was nie okłamałem.

czwartek, 19 stycznia 2017

"Logan" kontra polskie tłumaczenie, czyli bezwzględny hejt



To jeden z tych postów pisanych typowo "na gorąco", miałem publikować coś innego, jednak coś co niedawno zobaczyłem sprawiło, że po prostu musiałem trochę zmienić plan.

Dziś w sieci ukazał się drugi zwiastun ostatniego filmu o Wolverinie, w którym wystąpi Hugh Jackman. Sam zwiastun jest rewelacyjny, jest duża szansa na najlepszy film o Loganie. Jednak nie o tym będzie ten post.

Okej, rozumiem delikatną zmianę polskiego tytułu na "Logan: Wolverine". Nie jesteśmy Ameryką, to nie tak, że w naszym kraju superbohaterowie są wszędzie (wiecie, otwieracie lodówkę, a tam Avengers, idziecie wyrzucić śmieci, a tam Batman i Superman) i każdy ma wiedzę o nich w jednym palcu. Nie wszyscy potencjalni widzowie mogą skojarzyć imię Logan, za to "Wolverine" to już inna historia i myślę, że to już każdy zna. Więc rozumiem, szanuję. ALE... gruchnęła mi też dziś informacja, że film będzie wyświetlany w naszych kinach z dubbingiem. Zaraz, zaraz... What... the... HELL?!

wtorek, 17 stycznia 2017

„Przełęcz Ocalonych” Recenzja filmu by Daniello



Jak na blog komiksowy, może wydać się dziwnym, że zaczynam publikację tekstów od filmu wojennego, ale czuję potrzebę żeby tę produkcję poniekąd wypromować. 
Jakiś czas temu miałem okazję udać się do kina na nowy film Mela Gibsona z Andrew Garfieldem w roli głównej. Szedłem tam pozbawiony jakichkolwiek oczekiwań. Miałem jednak pewną nadzieję na zobaczenie dobrej produkcji wojennej, których nieco mi ostatnio brakuje. Co z tego wynikło? Zapraszam do lektury.

Greetings,
Daniello :)


„Gdy inni będą odbierać życie, ja będę je ratował”

Nie uważam się za konesera filmów wojennych, nie czuję się wybitnym znawcą w tym gatunku. Jednakowoż bardzo go cenię i sympatyzuję z nim, obejrzałem naprawdę dużo produkcji tego typu i pewnego rodzaju kryteria i oczekiwania co do kolejnych filmów zdążyłem sobie wyrobić. Temat pierwszej czy, zwłaszcza, drugiej wojny światowej oraz konfliktów nieco bardziej współczesnych jak wojna w Wietnamie jest niezwykle popularny w przemyśle kinematograficznym, co owocuje naprawdę dużą ilością produkcji w tym gatunku. Niestety w ich natłoku zdarza się naprawdę niewiele prawdziwych „perełek”, jak kultowy „Szeregowiec Ryan”, „Helikopter w ogniu” czy bardzo przeze mnie lubiany „Byliśmy żołnierzami”, pozostała większość to niestety widowiska stawiające głównie na efekty specjalne pozbawione głębi lub przedłużone na siłę wydmuszki takie jak koszmarne „Pearl Harbor” Michaela Baya. Od dawna już żadna wojenna produkcja nie była w stanie wywrzeć na mnie takiego wrażenia jak wyżej wspomniane. Aż do teraz. „Przełęcz Ocalonych” Mela Gibsona to jeden z najlepszych filmów wojennych jakie widziałem, chyba najlepszy film Gibsona jaki widziałem oraz pewne miejsce w zdecydowanym TOP 3 filmów tego roku w moim prywatnym rankingu.

"Na początku było słowo...", czyli od czegoś trzeba zacząć



Witam wszystkich w pierwszym poście na moim blogu.

Od jakiegoś czasu nosiłem w sobie myśl o stworzeniu takiego miejsca, gdzie będę mógł od czasu do czasu pisać o swoich (różnorodnych dość) hobby i dzielić się wrażeniami z nich, a może przy okazji znajdę jakieś osoby, które będą chciały to czytać?

Czego możecie się spodziewać? Na pewno mnóstwo mojego zrzędzenia na temat komiksów i wszystkiego co z nimi związane, ponieważ wśród moich zróżnicowanych zainteresowań to jednak one przodują, co można chyba wywnioskować samemu po tytule bloga nawiązującego oczywiście do Zamaskowanego Krzyżowca, Mrocznego Rycerza, albo, jak kto woli- Batmana (chciałem być tu trochę nieszablonowy).
Oprócz tego co nieco o grach video, nie będą to recenzje czy jakieś "profesjonalne" teksty, a bardziej luźne przemyślenia czy to na temat konkretnych produkcji bądź też branży jako ogółu.
Ponadto sporadycznie będą pojawiać się posty na temat Borussi Dortmund, klubowi bliskiemu mojemu sercu, te posty zapowiadają się na najbardziej emocjonalne, bo często będą pisane "na gorąco", po meczach BVB.

Tyle słowem wstępu, mam nadzieję, że część z Was nie zamknie tej karty na zawsze po przeczytaniu (bądź nie) tego wstępniaka, a od czasu do czasu chętnie powróci by poczytać moje wypociny.

Greetings,
Daniello :)