wtorek, 18 kwietnia 2017

"Supernatural", czyli serial nie z tego świata



Gdyby jakiś czas temu ktoś powiedział mi, że pojawi się w moim życiu serial, którego nie będę miał dosyć po 12 sezonach i prawie 300 odcinkach (anime oczywiście nie liczę) to kazałbym się tej osobie puknąć w głowę. Najlepiej jakimś ciężkim przedmiotem typu cegła, tak bardzo niemożliwe i szalone mi się to wydawało, że uznałbym, że ma ona nie do końca równo pod sufitem. Jak to jednak bywa, oczywiście okazało się inaczej i takowy serial jest. Na samą myśl, że miałbym nigdy nie zacząć tego serialu oglądać, sam mam ochotę walnąć się w głowę cegłą. Jak zapewne już wiecie, mowa o "Supernatural" stacji CW, który jest oficjalnie najdłużej emitowanym serialem tejże telewizji. Jest emitowany nieprzerwanie, sezon w sezon od 2005 roku, a już teraz, w czasie trwania serii 12 został przedłużony o kolejną - 13. Mimo różnych momentów, lepszych, gorszych, genialnych, nijakich - "Supernatural" ma się znakomicie i trzyma stałą, wierną i liczną widownie, więc nie ma absolutnie żadnych powodów ku temu, żeby się martwić o jego zakończenie. Powiem tak.: dopóki dwie gwiazdy SPN, Jensen Ackles i Jared Padelecki będą chcieli go robić, dotąd będzie on powstawał. I wiecie co? I bardzo dobrze!



Tak jak wspomniałem, rzeczą chyba niemożliwą jest utrzymać równy poziom przez tyle lat, tyle odcinków. Przygody braci Winchesterów polujących na wszelakie demony, zombie, wilkołaki i inne maszkarony to nie tylko emocjonalny rollercoaster, poziom poszczególnych sezonów też potrafi "skakać". Siłą "Supernatural", przynajmniej w moim odczuciu, i zapewne w odczuciu milionów fanów serii, jest właśnie to, że mimo tego, że wszyscy widzimy wahania poziomu i okazjonalne spadki formy, to i tak śledzimy świat Sama i Dean'a, bo coś nas przy nich trzyma. Coś nie pozwala SPN odstawić nawet w tych gorszych chwilach. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, co to takiego.

Pierwotnie serial miał zamknąć się w 5 sezonach, na tyleż była rozpisana cała fabuła i wszystko miało odpowiednie tempo, napięcie i płynność. Dlatego właśnie te pierwsze 5 serii jest zdecydowanie najlepsze. Pierwszy sezon nieco może odstaje, ale myślę, że to typowe, wszystko potrzebuje czasu, żeby się rozkręcić. A i tak nawet odcinki nie powiązane z głównym wątkiem sezonu, czy to w pierwszych czy w najnowszych sezonach, tak zwane polowania na "potwora tygodnia" też potrafią być świetne, bo często są po prostu wypełnione po brzegi humorem, świetnymi dialogami i kreatywnością. Czarno - biały odcinek w stylu horrorów z lat 30 i 40? Proszę bardzo. Odcinek, w którym akcja jest pokazana tylko z perspektywy SAMOCHODU? (o którym też napiszę nieco później) - Jasna sprawa. Kreatywność twórców SPN naprawdę bywa imponująca i kiedy mamy wrażenie, że coś zaczyna się zużywać i akcja robi się rozwleczona (zwłaszcza w nowszych seriach) to dostajemy takie perełki, które wybijają z tej rutyny pomysłem i wykonaniem. Sezony od 6 w górę powstają, bo popularność serialu przerosła wszelkie oczekiwania. Nie powiem jednak, że to tylko odcinanie kuponów, ponieważ przykładowo sezon 7 to mój drugi ulubiony, zaraz po 5. Nawet w słabszych moim zdaniem seriach, przykładowo 6 i 10, zdarzają się odcinki - perełki, które same w sobie podnoszą ogólne wrażenie sezonu. 


Bez zagłębiania się w fabułę, bo nie ma to za bardzo podstaw, nie mógłbym tego wszystkiego streścić, a i podstawowe założenia serialu są na pewno znane, powiem, że największą siłą "Supernatural" są postaci. Zarówno te pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe. Sam i Dean to, bez żadnego zastanowienia, jedni z moich ulubionych bohaterów telewizyjno - filmowych. Obaj bardzo się od siebie różnią, sprawia to, że świetnie się uzupełniają. Dean pod całym swoim płaszczem luźnego gościa kochającego tylko ciasto, burgery i swoje auto ceni swojego brata ponad wszystko, chociaż za wszelką cenę stara się to ukryć, i nigdy nie pozwalać, aby było widać, że jest czymkolwiek zaniepokojony. Tutaj wkracza powód, dla którego "Supernatural" cieszy się tak wielką popularnością wśród płci pięknej, czyli Jensen Ackles. Tak naprawdę to ja również uważam go za największą gwiazdę w serialu, chociaż oczywiście z nieco innych względów. Nie oglądam "Supernatural", żeby podziwiać niezwykle wyrzeźbiony podbródek Acklesa, jak większość kobiecej widowni, po prostu uważam go za jednego z moich ulubionych aktorów. To jeden z tych przypadków, kiedy nie wyobrażasz sobie kompletnie nikogo innego w tej roli. Jako aktor idealnie oddaje luzacki charakter Dean'a, a tuż potem widzimy jego kompletnie inną twarz, kiedy pokazuje, ile ciąży na jego barkach. Widać to zwłaszcza w sezonie 5, kiedy na świat nadciąga nieunikniona apokalipsa. Sceny, w których próbuje się modlić szukając u aniołów rady to mistrzostwo. Sam, mimo początkowych wahań i niepewności (typowe dla tego "młodszego") wraz z postępem serialu też przekonuje się, że za starszego brata oddałby życie, a Jared Padalecki sprawdza się świetnie w roli z początku lekko zagubionego, buntującego się przeciwko ojcu, bratu i całej misji ich rodziny. Misha Collins i jego postać anioła - Castiela, też daje tu niezły popis. Jego "nieogarnianie" najprostszych ziemskich wynalazków takich jak telefony komórkowe, czy oglądanie telewizji prowadzi do przekomicznych sytuacji i niezręcznych scen, po których tarzałem się po podłodze ze śmiechu. ("i co chłopcy, takie macie teraz zajęcie? Oglądacie porno z aniołami?" -"nie rozmawiamy o tym głośno", pamiętam jak dziś kiedy zadławiłem się herbatą po tym dialogu). Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo, ale powiem tak, najlepszą rzeczą świadczącą o tym jak świetne postaci są pisane w serialu jest fakt, że Crowley - król piekła, to jeden z ulubieńców publiczności. I tak jest niemal w każdym przypadku, czy postać negatywna, czy pozytywna, budzi niesamowitą sympatię i chęć oglądania jej.


Długi wyszedł mi ten akapit o postaciach, ale tak jak wspomniałem, według mnie to właśnie one są największą siłą SPN. Oddzielny, krótki akapit postanowiłem poświęcić trzeciemu, według mnie, głównemu bohaterowi serii, a mianowicie Chevroletowi Impala z 1967 roku. Ten samochód przeżył przez 12 sezonów niemniej przygód niż Winchesterowie, to jest istny Batmobil "Supernatural". Dean traktuje go jak członka rodziny ("don't touch my baby" pada chyba miliard razy) i jest to prawda. Zawsze kiedy mówię o tym aucie przypomina mi się jedna kwestia Dean'a: "The only thing we had in this world, the only thing, aside from that car, was each other" (jedyną rzeczą którą mieliśmy na tym świecie, poza tym samochodem, byliśmy my sami"), która idealnie podkreśla nie tylko relacje między braćmi, ale też to, jak bardzo wielką częścią ich życia jest Impala. Pisząc o SPN, nie można nie wspomnieć o "maleństwie". Postanowiłem sobie, że kiedyś, jeśli nie uda mi się sprawić sobie Batmobila, to kupię sobie czarną Impalę, kropka. 

Post może wydać się trochę chaotyczny, ale nie miałem zamiaru zagłębiać się w nim w fabułę i poszczególne wątki w "Supernatural", bo jest tego po prostu za dużo. Chciałem po prostu podzielić się z Wami moimi doświadczeniami z tym serialem i zachęcić was do zapoznania się z nim, jeśli jeszcze nie mieliście okazji. Jestem pewien, że wsiąkniecie równie mocno i pokochacie ten świat, nawet kiedy zobaczycie wahania poziomu, nie będziecie chcieli się z Wichesterami rozstać, staną się dla was jak dobrzy kumple, z którymi aż chciałoby się po prostu wyskoczyć na piwo i posłuchać muzyki. A właśnie, muzyka. Serial posiada jedną z najlepszych, rockowych ścieżek dźwiękowych jakie słyszałem. Poniżej macie przykład. Kawałek "Carry on my Wayward Son" lecący zawsze w finałach sezonu regularnie sprowadza ciarki na moje plecy. "Supernatural" z marszu stał się jednym z moich ulubionych seriali, i niech będzie z nami jak najdłużej. Twórcy - trzymajcie tak dalej.

Greetings :)
Daniello (szlag, gdzieś zapodziała mi się moja strzelba na sól, czym będę teraz odstraszał duchy?)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz