wtorek, 7 lutego 2017

"Naruto" - czyli powód, dla którego pokochałem anime


"To prawie nie do zniesienia, czyż nie... Ból bycia samotnym. Znam to uczucie, byłem tam, w tym miejscu ciemnym i samotnym, ale teraz są inni, inni ludzie, którzy wiele znaczą dla mnie. Dbam o nich więcej niż o siebie i nikomu nie pozwolę ich skrzywdzić"

"Naruto" oraz "Naruto Shippuden" to serie, które towarzyszą mi pół życia, oglądałem je odkąd byłem piękny i młody i z przyjemnością robię to i dziś, ponad 10 lat później. Nie skłamię, jeśli powiem, że w pewnym stopniu wpłynął na to, jaką osobą jestem dzisiaj, z czego bardzo się cieszę. Powyższy cytat to tylko jeden z wielu, manga i anime na jej podstawie autorstwa Masashiego Kishimoto to wulkan cytatów oraz, może i błahych (wcale nie mówię, że tak nie jest), ale niesamowicie mądrych morałów dla młodych ludzi. Niektóre z nich znam na pamięć i chyba nie mogę się powstrzymać i będę je wrzucał od czasu do czasu w tym tekście. Także, jakby ktoś się zastanawiał dlaczego ze mnie taki super gość, to polecam "Naruto" ;). Uwaga jednak. Tekst zawiera dużo spoilerów o fabule serialu, głównie pierwszej serii. Jeśli ktoś chciałby kiedyś ją zobaczyć, a nie chce psuć sobie zabawy, niech będzie ostrożny!


Przechodząc w końcu do rzeczy. Pora na standardowe pytanie: "Ale o co chodzi?" Już mówię. Dwanaście lat przed wydarzeniami, na których koncentruje się seria, lisi demon o dziewięciu ogonach- Kyuubi zaatakował wioskę Konoha. Był potężnym demonem. Pojedyncze machnięcie jednego z jego dziewięciu ogonów było w stanie stworzyć tsunami lub zniszczyć górę. Atak spowodował chaos i śmierć wielu ludzi. Sytuację opanował Czwarty Hokage, który pokonał Kyūbiego, poświęcając swoje własne życie i oddając duszę Bogu Śmierci, aby zapieczętować demona wewnątrz swojego nowo narodzonego dziecka - Naruto Uzumaki. Czwarty Hokage po zapieczętowaniu Lisiego Demona został uznany za bohatera.

Pierwsza seria opowiada o 12 letnim Naruto, który jako pozbawiona rodziców sierota posiadająca w sobie zapieczętowaną bestię jest regularnie wyśmiewany, samotny i odrzucony przez całą wioskę, Wspierany jedynie przez swojego nauczyciela z akademii ninja- Irukę. Najkrócej, i chyba najtrafniej mógłbym opisać pierwszą część historii blondwłosego shinobi zdaniem, że jest to piękna historia, która mówi, że dzięki ciężkiej pracy, hartowi ducha i zawziętości można osiągnąć wielkie rzeczy. Naruto staje się coraz silniejszy, udowadniając otoczeniu, że nie jest bestią, którą w sobie nosi, a jego ciężka praca, pomimo (pozornie) braku talentu imponuje zarówno jego rówieśnikom, jak i nauczycielom, na czele z jego mistrzem, Kakashim Hatake. Jest to też historia rywalizacji, niechęci, która potem przeradza się w przyjaźni. Naruto i jego partner z drużyny dowodzonej przez Kakashiego - Sasuke, mają ze sobą wiele wspólnego, choćby bardzo trudne, tragiczne dzieciństwo. Finał pierwszej serii to walka między dwojgiem przyjaciół. Głównym celem Sasuke jest zabicie jego starszego brata- Itachiego. Przysłonięty rządzą zemsty odchodzi z wioski wraz z Orochimaru, jednym z głównych "złych" w serii. Naruto robi wszystko, przy zatrzymać przyjaciela, jednak ostatecznie przegrywa.
Druga seria, "Naruto Shippuden" przenosi się 3 lata do przodu, gdzie 15 letni Naruto staje się o wiele silniejszy i oprócz swojego marzenia - zostania Hokage (wodzem, przywódcą wioski) jego najważniejszym celem jest sprowadzenie swojego pierwszego prawdziwego przyjaciela z powrotem do wioski, zanim ten ostatecznie pogrąży się w ciemności. I to właśnie głównie o "Naruto: Shippuuden" jest ten tekst, bo to na tej serii wyrosłem i to ją oglądałem na bieżąco (na oglądanie na bieżąco pierwszej byłem chyba nieco zbyt młody i piękny). 

"Nie obchodzi mnie z kim będę musiał walczyć... Jeśli ktoś oderwie mi ręce, zakopię go na śmierć... Jeśli wyrwie mi też nogi, zagryzę go na śmierć... Jeśli oderwie mi głowę, będę wgapiać się w niego aż umrze... I jeśli wydłubie mi oczy, będę przeklinał go zza grobu... Nawet jeśli zostanę rozszarpany na kawałeczki... Sprowadzę Sasuke z powrotem."

Uff. Udało się. Chyba. Chciałem w jakikolwiek sposób streścić chociaż część tej historii, żeby osoby czytające moje wypocinki, a nie wiedzące wcale o co chodzi, miały jakiekolwiek pojęcie o czym piszę. A musicie uwierzyć mi na słowo, łatwo nie było! To w końcu 220 odcinków pierwszej serii i 500 odcinków drugiej (tak, nadal wychodzą), co daje nam łącznie ponad 700 odcinków (ależ ze mnie matematyk, wiem), no więc cóż, działo się... dużo.

Nie zdradzając więcej fabuły chcę po prostu powiedzieć, że jest to seria, która w miarę oglądania dorastała razem ze mną. Uśmiałem się przy odcinkach nie raz, zaszokowany zakończeniem byłem jeszcze częściej, płakałem, kiedy ginęły ulubione postaci. A właśnie, Postaci. Jak na "tasiemca", "Naruto" jest pełne świetnych, sympatycznych postaci, których losy śledzimy przez taki długi czas. To nie tak, że są jak jakieś figury z wosku, one się rozwijają na przestrzeni tych setek odcinków, dorastają, zmieniają się. Możecie uwierzyć na słowo, rozwrzeszczany, irytujący główny bohater z początku nijak się ma do starszego Naruto, który przeszedł tak długą drogę i swoją ciężką pracą osiągnął wielkie rzeczy. Moim zdaniem to nawet nie on jest największą gwiazdą tej serii, a jego nauczyciel, Kakashi, którego powiedzonko ""Wybaczcie, ale zabłądziłem na drodze życia"
jest dla mnie kultowe, ale to już tak abstrahując od tematu (trudne słowo ajj trudne).


Wracając do postaci, w żadnej innej serii nie da się zżyć z pobocznymi (na pierwszy rzut oka) bohaterami tak mocno jak tutaj. Zapewniam, że przy śmierci każdej z postaci, która dostała choć chwilę czasu na ekranie można płakać jak bóbr. Sam główny bohater ma niezwykły talent, bo, jak stwierdził kiedyś Kakashi, z każdego potrafiłby zrobić przyjaciela. To prawda, nawet największy wróg potrafił zmienić się tutaj w sojusznika pod naporem słów Naruto.
Jednak, przynajmniej dla mnie, najważniejszą i najbardziej wartościową rzeczą w tym wszystkim jest to, jak wiele można poświęcić w imię przyjaźni i braterstwa. Sasuke w drugiej serii popełnia coraz więcej przestępstw, staje się głównym poszukiwanym nie tylko w wiosce Konoha, ale także u sąsiadów. Naruto nigdy jednak się nie poddaje uparcie goniąc go, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, stając się coraz silniejszym i trenując, by sprowadzić przyjaciela z powrotem, nawet siłą. (Hmm, próbowałem, żeby to zabrzmiało głęboko, bo takie w sumie jest, mam nadzieję, że jakoś mi się udało). Nawet mimo tylu przeciwności i sytuacji beznadziejnej, przyjaciele, na których zdobycie Naruto tak ciężko pracował, zawsze będą go wspierać, nawet jeśli sami nie popierają do końca pogoni za straconym już ich zdaniem Sasuke, coraz bardziej i bardziej zapadającym się w ciemność. Wyjątkowo świetnie pokazuje to jeden z openingów (czołówek) Naruto Shippuuden, (o nich też zaraz sobie napiszę, a co ;) ), trwa tylko trochę ponad minutę, ale przekaz jest tak bardzo jasny. Tak jak wspominałem na początku tekstu. To co tutaj opisuję to mogą faktycznie i być błahe morały i symbole, ale są prawdziwe i będę się upierał przy tym zdaniu zawsze. Jeśli już dotarliście aż tutaj i czytacie całość, to znajdźcie chwilę na obejrzenie :).



"Zresztą, każdy powód jest dobry, aby wypowiedzieć wojnę. Od skomplikowanych zemst po zwyczajne "bo tak"."

Nie jest to seria idealna, wcale tego nie mówię, a dużo jej wad na pewno nie dostrzegam przez nostalgię, zgadzam się z wieloma głosami, że pod koniec stawała się nieco rozwleczona i przekombinowana, a najlepszy okres był mniej więcej w połowie. Moim zdaniem jednak nawet pod koniec trzymała dobry poziom, a w swoich najlepszych momentach to to już się ocierało o arcydzieło w kategorii anime. Kolejną z zalet, które są dla mnie wyjątkowo ważne jest to, że "Naruto" potrafi połączyć widownie, bo i dorośli, i młodzież może je oglądać i cieszyć się nią tak samo. Wiadomo, dzieci muszą jednak trochę dorosnąć do oglądania go. Jednego jestem pewien, jeśli kiedyś miałbym coś oglądać ze swoimi dorastającymi dziećmi, to między innymi wybrałbym właśnie "Naruto", żeby mogły dorastać razem z serią, tak jak ja. Trochę się zagalopowałem, faktycznie ;). Ale tak właśnie myślałem, że ten wpis w miarę pisania będzie coraz bardziej emocjonalny.

Muzyka w anime to już temat na osobny akapit. Czołówki tej serii czasem są wspaniałe same w sobie, od czasu do czasu (zwłaszcza kiedy mam podły nastrój) lubię sobię zerknąć i obejrzeć je wszystkie po kolei, niektóre (a tak naprawdę to praktycznie wszystkie) piosenki występujące w openingach "Naruto" już od wielu lat zajmują czołowe miejsca na mojej playliście. Niestety mało kto chce ich ze mną słuchać w samochodzie :(. Może po przeczytaniu tego tekstu dostaną swoją szansę u osób, które często ze mną jeżdżą ;).

„Sprawiedliwy ignorujący niesprawiedliwość to tchórz”

Podsumowując, "Naruto" stanowi kawał mojego życia, jest pierwszym anime, które zacząłem oglądać, za nim poszły kolejne i tak to już zostało aż do dziś, że ciągle je oglądam. Tak jak już wspominałem kilka razy, seria ukształtowała mnie na pewno w jakiś sposób i jestem jej za to wdzięczny. Jeśli ktoś jest zaintrygowany anime, ma dużo czasu, to polecam bez wahania, Przeżyjecie wspaniały czas i poznacie niezapomniane postaci. To nie jest tylko "chińska bajka" o bijących się ludziach w kolorowych ubraniach z dziwnymi fryzurami. To kopalnia nauk i morałów dla dorastających ludzi, stawiająca dobre wzorce do naśladowania. Kakashi jest moim wzorcem od lat i wiele się nauczyłem oglądając go przez 800 odcinków. Tasiemce nigdy nie były tak fajne! 

Greetings,
Daniello, który pisząc to aż się wzruszył :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz